0 Comments
Ma się wrażenie że nie wszyscy są świadomi co się w Polsce dzieje. Czysto mikroekonomicznie ujmując, wydaje się że w wielu rejonach kraju lepiej to już było. Liczba knajp czy szpitali potrafiła być wyższa w wiekach późnośrednich na przykład w takim Drohiczynie. Całkiem niedawno zauważyłem oferty wycieczek krajoznawczych, gdzie po resztkach zabytków kultury sprzed II wojny światowej oprowadza także… archeolog. Miłośnicy archeologii industrialnej, przemysłowej, odkopali niedawno ruiny stacji kolejowej sprzed II wojny światowej na południe od miasta Zielona Góra. Czasem ślad po rzeczach nie-tak-dawnych ginie do tego stopnia, że konieczne są prawdziwe wykopaliska, by przekonać się co chowa nawet nie tak dawna przeszłość.
Co można powiedzieć na postawie mikroekonomicznych badań innych sfer gospodarki? Rzeczpospolita Polska zdaje się być niezdolna do utrzymania sieci infrastrukturalnych w należytym stanie. Wokół wspomnianego miasta Zielona Góra prędkości na sieci kolejowej spadły do poziomu napotkanego w 1946 roku, zaraz po II wojnie światowej. Publikacje takie jak mapa.kolej.one.pl pozwalają określić, jaki procent infrastruktury kolei pasażerskiej został bezpowrotnie często utracony. Jeśli za punkt wyjścia przyjmiemy zagospodarowanie infrastruktury w Czechach czy w RFN, to na polskich „Ziemiach Odzyskanych” zmarnowano niczym pies ogrodnika ok. 50 % możliwej do wykorzystania sieci pasażerskiej. Na terenach poza „Ziemiami Odzyskanymi” odłogiem porzucono ok. 30 % infrastruktury, w rodzaju linii Łomża- Warszawa czy podkarpackiej magistrali Ustrzyki Dolne- Krosno- Jasło- Rabka- Żywiec – Bielsko- Biała- Cieszyn, używanej jedynie na fragmentach dawnego szlaku podróży. Pożegnano nawet wiele linii podmiejskich, mogących generować we współczesnych czasach lepszą rentowność niż wiele połączeń jednak nadal obsługiwanych. W śródmieściu Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego pociągami pasażerskimi obsługiwane jest może 20 % zachowanych po dziś dzień linii kolejowych, mimo że cały obszar uległ silnej urbanizacji.
Nie wspominam przy tym o jakości obsługi linii na polskim terytorium. Pierwsza z brzegu linia skrajem przechodząca przez terytorium Polski- z Hradek nad Nisou do czeskiego Liberca, of 4:30 do 11 rano oraz w szczycie popołudniowym, jest obsługiwana w ruchu cyklicznym co 30 minut, poza tym oferuje się ruch co godzinę poza szczytem. Na tej jednej linii działa intensywnie 2 przewoźników, Trilex (brand włoskich kolei państwowych FS, które przejęły lokalnego przewoźnika), do tego pociągi obsługują niemieckie koleje państwowe, zdarzają się pociągi państwowych kolei czeskich.
Wielu z nas wydawało się że już gorzej być nie może. Ale oto żyjemy w rzeczywistości gospodarczej nadal bardzo scentralizowanej. Wielkie państwowe przedsiębiorstwa stały się zbyt wielkie, a zwykli obywatele mają nader nieznaczny wpływ na politykę- są nawet w grupach, zbyt biedni by stać ich było na konkurowanie z ruchami mającymi publiczne dofinansowanie sięgające dziesiątków mln PLN rocznie. Zresztą- polityką interesuje się już mało kto, większym hitem jest sektor rozrywkowo-kulturalny. Polityka ma opinię biznesu miejscami brudnego, czasem mało uczciwego.
Na części portali ich administracja nie ukrywa że część gazet przędzie na reklamach spółek sektora państwowego i okołopaństwowego, a niektóre tytuły miały problemy by się przebić na rynku wydań papierowych. Dziś w poważnych telewizjach reklamują się nawet wróżbici. Władza jest pożywką dla rozrywki- nawet niektórych przemówień polityków nie trzeba zestawiać z głosem dogmatyków minionych epok- brzmią aż zbyt podobnie, tym razem mając budzić wesołość.
Oglądając przypadkiem, na niezmodernizowanej części dworca kolejowego w Poznaniu, wystąpienia polityków, ma się wrażenie że to już było. Dzieci w łowickich strojach, głoszone opinie tak upiększają fakty że aż są przeciwstawne bardziej krytycznym nawet treściom zawartym w szkolnych podręcznikach. Dziwi ta mania malowania, podkolorowywania rzeczywistości. Przypomina to jakąś resztkę dawnych rytuałów gospodarki planowej w jakimś sektorze gospodarki.
Tymczasem na Śląsku już planowane jest referendum strajkowe, a ludzie organizujący pracowników mówią na spotkaniach publicznych o tym jak związki pracowników najemnych mogą przejąć władzę w kraju strajkiem generalnym. W Polsce jest tych strajków relatywnie kilkanaście razy mniej niż w krajach starej UE. Europa strajkuje- Polska pracuje: przypomniał te słowa jeden z wypowiadających się na spotkaniu, ale z kontekstu wynikało iż wkrótce to może się zmienić. Czy ktoś pamięta ogromne fale strajków roku 1992?
Związek zawodowy Solidarność stopniał z 2 mln pracujących członków do ok. 700- 750 tys. obecnie. Jak dotychczas korelacja między pogarszającą się koniunkturą gospodarczą a liczbą strajków jest niewyraźna i trudna do udowodnienia- zauważali niektórzy z zabierających głosy w otwartej dyskusji. Strajki jednakże mogą przybrać większą skalę, a rząd, wydający się zmniejszać wpływy, może okazać się tracić je jeszcze szybciej. Ekonomiści zajmują się nawet metodologią badań niepokojów społecznych- może okazać się to przydatne.
Na spotkaniu ekonomistów z określonych środowisk w PTE można słuchać pytań o emigrację młodych ludzi, twierdzących że ich ojczyzna jest tam gdzie są ich rzeczy, tudzież za ojczyznę mających sieci społecznościowe. Próbowano też redefiniować pojęcie kryzysu z innych ujęć niż ekonomiczne. Wg zabierającego głos socjologa, definiuje się kryzys dopiero nie wg kryteriów ekonomicznych, ale wg sytuacji społecznej. Socjolog za kryzys uważa dopiero sytuację gdy ludzie wychodzą na ulicę.
Na razie wg rozmaitych ocen sytuacji publicznej, w sierpniu wg CBOS 64 % badanych uważało iż sytuacja zmierza w złym kierunku, nowsze dane jakie obiły mi się o uszy, zdaje się że wspomniały o jeszcze większym odsetku pesymistów. Rozmaici działacze z lat 80-tych przepytywani przeze mnie opowiadali iż wystarczy jeszcze niewiele więcej ocen negatywnych by sytuacja dojrzała do zmiany systemowej. Być może dlatego wiele mediów koloruje szarą rzeczywistość.
Karol Modzelewski mówił o malejącym wpływie grup społecznych na gospodarkę. Wg niego ukazują to „pozbawione treści” programy partii lewicowych w momencie gdy one dochodzą do władzy. Zdaniem Modzelewskiego partie te są uważane przez wyborców za niesprawne atrapy, co daje pożywkę dla ruchów politycznych sprowadzających się do życia na pożywce wrogości do dotychczasowych elit. Modzelewski pokazywał partie narodowe jako odpowiedź na frustrację dotychczasowymi elitami. Wg niego partie narodowe budują państwo policyjne oraz budują swą siłę na emocjach negatywnych. Poparcie dla demokracji słabnie, ta nie jest widziana jako rozwiązanie.
Modzelewski mówił o osłabianiu ekonomicznej i społecznej sytuacji społeczeństwa poprzez emigrację młodych pokoleń, choć twierdzi że już nie posiada recept na rozwiązanie tej sytuacji ani nie oferuje żadnych proroctw.
(af)